O "pomocnych" psiarzach słów kilka (mijanie z obcymi psami na smyczy)...
Z przykrością stwierdzam, że chyba nie da się wychować psa w 100% tak, jakby się tego chciało... przez ludzi.
Prosty przykład - przywitania/mijanie z obcymi psami na smyczy.
Chcemy nauczyć młodego, żeby umiał MIJAĆ obce psy w spokoju, ewentualnie ładnie i SPOKOJNIE witać się z nimi za naszym pozwoleniem. Od kiedy Cres jest z nami, miały miejsce 3... może 4 przywitania, które udało się "wyreżyserować" tak, jak chcieliśmy.
Jednak w zatrważającej części przypadków jest to porażka na całej linii... nie dlatego, ż młody nie słucha, nie potrafi się skupić itp., tylko dlatego, że ludzie, z którymi USIŁUJEMY się minąć, nie mają mózgów i wszystko nam psują... no bo
- "Przecież pieski muszą się przywitać!"
Ja rozumiem, że dla piesków to miłe, nie chcę izolować młodego od świata... chcę po prostu nauczyć go witać się spokojnie, więc często mówię ludziom (usiłując jednocześnie uspokoić podskakującego wariacko Cresila), żeby chwilkę zaczekali, aż mój pies się uspokoi. Najczęstsza odpowiedź?
- "Ale mój Reksio/Azorek/Kajtuś nic nie zrobi"
...i pieseczek już jest pod nosem Cresilka, skutecznie wzmacniając u niego tę wariacką szamotaninę :[
Czasem, jeśli kojarzę psiarza, z którym akurat scenka ma miejsce, usiłuję wytłumaczyć im, o co mi chodzi, licząc na to, że jak zobaczymy się następnym razem, to już nam nie zniszczą wychowania. Mówię więc, że chcę go oduczyć takiego ciągnięcia i podskakiwania do obcych psów i że on po prostu MUSI nauczyć się witać spokojnie, bo to nie jest malutki piesio maskotka i on za chwilę będzie dużym samcem, którego nie utrzymam tak łatwo, jeśli nadal będzie się tak zachowywał... odpowiedź jest zawsze taka sama
- "Ale przecież to szczeniaczek!"
Czy tylko mnie tak bardzo denerwuje fakt, że 90% PSIARZY (!) nie zdaje sobie sprawy z tego, że szczeniak to nie jest słodka zabaweczka, której wolno wszystko, bo ten szczeniaczek kiedyś urośnie i wtedy nie będzie już tak wesoło?
Przerażające jest to, że wszyscy ci psiarze, którzy teraz tak bardzo, mimo próśb i tłumaczenia, psują nam wychowanie, za kilka miesięcy będą oburzeni, że mamy agresywnego psa, bo "taki duży i się tak rzuca do mojego!"
Pozostaje chyba tylko liczyć na to, że za chwilę, jak tylko młody osiągnie "wygląd dużego psa", problem się skończy, bo ludzie przestaną chcieć do nas podchodzić... z Bastą jakoś nie mamy problemów z mijaniem - ona umie z pełnym spokojem minąć się z obcym psem na ulicy, nie wygląda na agresywną... a jakoś nikt, kiedy z nią idziemy nie ma pomysłu pt. "piesku MUSZĄ się przywitać". Nikt nie wpycha nam swojego pieska pod nos, zanim zdążymy się obejrzeć... niesamowite...
Inny przykład? Ludzie, którzy nie wiedzieć czemu uwielbiają karmić obce psy smaczkami... wołam swoje psy, teren wydaje się być "czysty", na linii ja-pies nie ma żadnych przeszkód w postaci innych właścicieli... psy biegną w moim kierunku i nagle gdzieś z boku dobiega cmokanie... psy się oglądają, ja się oglądam... myślę, że pewnie ktoś cmoka do swojego pieska, ale NIE! Cmoka do moich psów, które ja właśnie przywołuję! Niteczce długo powtarzać nie trzeba - ma "predyspozycje" żebracze, a ludzie wzmocnili w niej to tak bardzo, że aż żal mówić :[
Pieski biegną do obcego człowieka i DOSTAJĄ SMACZKI! :[
Ja nie wiem, czy to ja jestem dziwna... może jestem gburem, nie wiem... ale ja nie ciumkam do nie swoich psów, nie karmię ich smaczkami, nie wołam, nie wydaję komend... i jakoś żyję, jestem szczęśliwa. Dlaczego ludzie muszą to robić?!
Dopóki nie mieszkałam z psami w mieście, życie było pod tym względem o wiele prostsze...
- Anmelden oder Registrieren um Kommentare zu schreiben
- 17001 Aufrufe
Kommentare
Przywitania załatwisz miną
Przywitania załatwisz miną i lodowatym komentarzem, że "pies na szkoleniu, że teraz nie wolno, a poza tym nie życzysz sobie". Ale to karmienie? Szok! ;/ Autentycznie tak teraz ludzie robią? Cóż..... ze mną mieliby "krótką piłkę" i następnym razem mnie by omijali, a nie psa...Może w takiej sytuacji mów, że pies ma alergię pokarmową i jest na lekach.... no tego typu "cuda-wianki"...
Wiem, że odgrzebuję
Wiem, że odgrzebuję, ale dopiero dzisiaj natknęłam się na temat. Z mojego doświadczenia wynika, że niestety ten problem jest nie do przejścia z przygodnie spotkanymi ludźmi. Jedyne jakieś rozsądne wyjście, to chyba w takim przypadku po prostu choćby puścić smycz (jeżeli oczywiście mamy do czynienia ze szczeniakiem), wtedy jest jakaś szansa, że nie zepsujemy sobie nauki psa, że pies na "trzymanej smyczy" równa się pies "grzeczny". Spokojne mijanie na smyczy da się ćwiczyć jedynie z ludźmi, którzy są zaznajomieni z tematem.
Przy okazji przypomniało mi się zdarzenie z czasów
Przy okazji przypomniało mi się zdarzenie z czasów, gdy próbowałam nauczyć Łowcę spokojnego witania się z ludźmi. Konkretnie ćwiczyłam to z moim tatą. Pies oczywiści głupiał na jego widok i koniecznie chciał mu zaaplikować całą szeroką gamę szalonego, radosnego wilczakowego powitania. Tata dostał prikaz, że ma Łowcę całkowicie ignorować do momentu, aż ten się uspokoi, przestanie głupieć i znajdzie się na czterech łapach. I wiecie co się stało? Oczywiście przyczłapała "dobra paniusia", która najpierw usilnie starała mi się wytłumaczyć, że "on tylko się chce bawić" (mój pies, żeby była jasność), a jak zobaczyła, że całkowicie ją ignoruję, stanęła z boku i obserwowała całą scenę do końca (chyba się zastanawiała, czy gdzieś nie zadzwonić po wsparcie), poszła dopiero wtedy, gdy Łowca w końcu przywitał się w miarę normalnie z moim tatą i cała nasza zadowolona trójka udała się w stronę parku na spacer. A ja pewnie zyskałam w oczach tej pani opinię osoby totalnie nie znającej się na psach i znęcającej się nad nimi...
Myślę sobie, że takie "dobre paniusie"
Myślę sobie, że takie "dobre paniusie" to chyba istnieją tylko po to by była zachowana równowaga w przyrodzie..... I dlatego traktujemy się wzajemnie /ja i "paniusie"/, jako ten "dopust boży"......
Najlepsze było to
Najlepsze było to, że ja byłam wtedy tak skupiona na pracy z Łowcą, że dobrą chwilę trwało, gdy się w końcu zorientowałam, ze ona nie dość że mówi do mnie, to jeszcze mi usiłuje tłumaczyć zachowanie mojego psa. Naprawdę to jest przedziwne, że do ludzi nie docierają oczywiste (wydawałoby się) rzeczy. Ciekawe, jaka by była jej reakcje, gdybym pozwoliła Łowcy ją tak przywitać, jak chciał mojego tatę...
Już byś miała mundurowych na "karku"....
Już byś miała mundurowych na "karku".... Oczywista oczywistość jest dla osób, które "siedzą w temacie" -wiele osób po prostu nie wie, że się nie znają. I "pal sześć" gdy jest to paniusia, która coś tam podziamuje -taką można zignorować... gorzej, gdy zdarzy Ci się "spec" -znawca tematu, który na siłę będzie chciał Cię przekonać do swoich racji... Mnie to spotkało już kilka razy i musiałam "zastosować" /bo aż mi się z uszu dymiło/ "empatię hardcore" /tzn. "burą"...bez subtelności/.....
Problemem jest brak strachu i nie myslenie
Problemem jest brak strachu i nie myslenie, do ludzi nie dochodzi ze pies moze zrobic krzywde, nie dlatego ze jest zly, tylko przez przypadek. Pamietam jak podeszla do mnie i do Urcia matka z wozkiem, nie wiem ile to dziecko moglo miec z rok? I sie pyta czy mala moze poglaskac Ura, no zatkalo mnie, powiedzialam, ze nie.
Ja mysle ze Pani zachowala sie bardzo ladnie
Ja mysle ze Pani zachowala sie bardzo ladnie, pytajac wlasciciela o zgode na zapoznanie psa z dzieckiem
Gdy mnie pytają
Gdy mnie pytają, czy mogą podejść i pogłaskać, mówię "nie". Gdy to ich nie zraża i ciągną temat: "A co? Może ugryźć?", odpowiadam, że nie tylko może, ale na pewno to zrobi, bo to morderca.... "Krótka piłka".
Do mojej suki podchodza
Do mojej suki podchodza mimo, ze jest duza. I jakie oburzenie, ze skacze i brudzi... Jak ktos pyta to oczywiscie pozwalam, musze tylko popracowac na soba i nie zapominac ostrzec ze skacze...
Właśnie, Kasiu!
Właśnie, Kasiu! To jest jeden z powodów, dla których nie pozwalam: skakanie.
Moze i ladnie z jej strony ze spytala
Moze i ladnie z jej strony ze spytala, ale nie uwazam ze wyciaganie reki rocznego dziecka do tak duzego psa jest dobrym pomyslem. Mialam tez sytuacje ze mamusia z kolezanka gadala a tu widze ze dzieciak sie zbliza z lapkami do Urcia, Uro lubi dzieci ale wszyscy wiemy jakie wilczaki bywaja w swojej radosci, nie mam zamiaru potem sluchac ze kogos obslinil, przewrocil, pobrudzil, badz inne
Debilami są ludzie
Debilami są ludzie, którzy nie znają się na psach i pakują tym psom łapy do pyska. Są takie warunki i "okoliczności" życia, że straszenie jest prewencją. I czasami to straszenie nie jest tylko straszeniem. Nie lubić to można za nie zbieranie kup po swoim psie, dbanie o swojego psa i jego komfort, to podstawa. A jak ludzie bez psów to matoły, innej drogi nie ma -do takich i godzinny wykład nie dotrze...
Wystarczy, że powiesz
Wystarczy, że powiesz "Proszę nie dotykać, bo może się pan/pani zarazić gronkowcem" To sposób właścicieli fili brasileiro
ja moze ludzi jak sie pchaja z lapami nie strasze
ja moze ludzi jak sie pchaja z lapami nie strasze, ale strasze gdy ich psy lataja bez smyczy i podbiegaja do Urcia, a szacownych wlascicieli to nie interesuje bo przeciez ich psy takie fajne i radosne i krzywdy nie zrobia. Wtedy mowie zeby zabrali psa bo jak podejdzie za blisko to sie dobrze nie skonczy,
Ale właśnie w tym problem, że ja chcę, żeby młody się witał z ps
Ale właśnie w tym problem, że ja chcę, żeby młody się witał z psami - nie mam zamiaru nikogo nim straszyć, ani agresją, ani chorobą itp. Jedyne czego oczekuję, to spełnienie ojej prośby "proszę CHWILKĘ zaczekać, aż się uspokoi"... nie da się, po prostu się nie da!
Co do karmienia - takie sytuacje jak opisałam tutaj zdarzyły mi się dokładnie 3 razy. Ale na porządku dziennym jest to, że ktoś głaska Nitkę w momencie, kiedy ja ją WOŁAM.... czyli wydaję KOMENDĘ. A "bardzo miły" inny człowiek TYLKO ją przecież głaska i żeby nie było, że nie pomaga, dodaje do tego "No idź piesku".
Szlag może człowieka trafić.
Ja w ogóle na dawanie smaczków/wydawanie komend przez kogokolwiek innego niż ja i Bartek mam lekką alergię... może dlatego, że widzę jakiego potwora ludzie zrobili z Nitki.
A co do głaskania... Mnie osobiście bardzo cieszy, kiedy dziecko/rodzic pyta, czy można pogłaskać pieska - w przypadku Nitki i Cresila może jak najbardziej, a nawet jest to wskazane i bardzo mnie cieszy, kiedy psy mają okazję obcwać z dzieckiem ; Tym bardziej, że jeśli już jakieś dziecko/rodzic pyta, to zwykle jsą to ludzie na tyle "ogarnięci", że można na spokojnie powiedzieć dzieciakowi JAK głaskać psa ;
Ale zdarzyła mi się sytuacja, że szliśmy po Krakowie z Bastą na smyczy, a z naprzeciwka szli ludzie, dorośli... jakieś 100m (!) za nimi wesoło biegali dwaj chłopcy ok. 11-12 lat. Z daleka wyglądali na "podejrzanych", więc Bartek znając nieufność i reakcje Basty, przeszedł na drugą stronę chodnika, jak najdalej od nich i wziął smycz w drugą rękę, tak, żeby zasłonić Bastę ciałem. My zmieniliśmy stronę chodnika - chłopcy też. No to my znów w drugą, a oni "za nami" i wciąż idą na wprost nas, ćwicząc przy okazji na sobie zapasy i wrzeszcząc w niebogłosy. Jak byli bardzo blisko, to tylko dzięki szybkiej reakcji Bartka nie klepnęli Basty z zamachem po głowie (!), bo Bartek zwyczajnie zasłonił ją sobą... ale chłopcy nie odpuścili i będąc już na naszej wysokości zamachnęli się na zad Basty i z ogromną radością ją po tym zadzie klepnęli! ... dzięki Bogu to stało się tak szybko i było tak dziwne, że Basta była totalnie zdezorientowana i nie zdążyła zareagować....
Kiedyś jedliśmy obiad
Kiedyś jedliśmy obiad w ogródku pustej knajpy na rynku w Krośnie - siedzieliśmy w rogu, Lorka przywiązana do mojego bardzo ciężkiego krzesła siedziała spokojnie. Wystarczyło 30 sekund nieuwagi i usłyszałam pisk. Kiedy się odwróciłam, zobaczyłam, że może 2 letni brzdąc ładował suce plastikową zabawkę do pyska, a ona próbowała się odsunąć (choć nie miała gdzie) . Spokojnie wzięłam małą rączkę, i odsunęłam od psiego pyska, pochwaliłam Lorkę i wytłumaczyłam dziecku, że ma iść do mamy. Rodzice świetnie bawili się w innej części ogródka, odejścia dziecka chyba nie zauważyli. Podeszłam do nich, opowiedziałam incydent i ostrzegłam, że mogą trafić na mniej przyjaznego psa, a wtedy nieszczęście gotowe. I wiecie co, usłyszałam? Że nie ma problemu, bo ich synek nie boi się psów! Ręce mi opadły!
Haha... niektórzy rodzice są przerażający
Haha... niektórzy rodzice są przerażający w swojej bezmyślności. My zwykle spotykamy albo takich, którzy na widok psa robią taka panikę, że samo dziecko nie wie o co chodzi, łapią malucha na ręce, krzycząc, żeby nie podchodzł i uważał, bo PSY IDĄ! Albo spotykamy takich, którzy nie wdzą nic złego w powiedzeniu do dziecka "Oooo, zobacz pieski, idź pogłaskać! Pogłaskaj pieska!"
Naprawdę bardzo rzadko spotykamy takich, którzy zachowują się mądrze i uczą dzieci, że zanim pogłaskają jakiegoś psa, to trzeba spytać właściciela o pozwolenie... zdarzają się tacy, ale rzadko. Zawsze kiedy takich spotykamy, to mamy ochotę dać im bukiet kwiatów...
a ja do pewnego wieku dzieci nie pozwalam na glaskanie
a ja do pewnego wieku dzieci nie pozwalam na glaskanie, Lolka a i owszem bo on maly i mam pewnosc ze nic nie zrobi, ale do Ura? Wystarczy ze bedzie chcial dac buzi, za zaraja sie i na swoj sposob to okaze i juz moze byc nieszczescie, ja ryzykowac nie bede, mimo ze to nie moje dzieci i malo mnie to powinno obchodzic ale jedna zla sytuacja z psem i dziecko moze miec uraz do konca zycia
A to pewnie, że trzeba
A to pewnie, że trzeba "mierzyć siły na zamiary" Ja też dzieciom nie pozwalam do Cresila podejść, kiedy ma humor pt. "co by tu rozpi***lić", bo wtedy zachowuje się jak oszołom i mógłby bez problemu zrobić dziecku krzywdę swoim "serdecznym powitaniem". Ale są dni, że jest bardzo spokojny - wtedy jak najbardziej. Oczywiście zawsze pod kontrolą, zwykle ktoś z nas trzyma Cresila za pierś, żeby ewentualne wyskoki stłumić w zarodku, nigdy na luźnej smyczy
No a Nitusia to Nitusia - kocha dzieci i rusza się jak mucha w smole, więc z nią to nie ma żadnych obaw
Lorka jest starsza i w związku z tym
Lorka jest starsza i w związku z tym bardziej przewidywalna... no i ma obycie z małymi dziećmi. Dla nas łatwiej reagować na "czy mogę pogłaskać psa", niż na jakieś gwałtowne ruchy, ucieczki, panikę itp., które mogą wzbudzić zainteresowanie i chęć dołączenia do "zabawy".
ale ja nie mowie tu o humorze
ale ja nie mowie tu o humorze, on moze byc super extra spokojny i robic to co robi zawsze czyli stac, potem stwierdzi ze da dziecku buzi (a wiem ze tak zrobi bo tak go uczylam by zamiast wilczakowych zebow dawal buzi ) i tu juz kwestia reakcji dziecka, co jak zapiszczy, jak sie przestraszy, a dalej idzie lawinowo, scenariuszy jest mnostwo. Wiec jesli dziecko jest na moje oko mniej niz piecioletnie to nie dam go poglaskac i nic mnie nie przekona, bo malemu dziecku jest latwo zrobic krzywde, nie wiem moze to dlatego ze nie ma u nas w rodzinie dzieci i stad jestem taka przewrazliwiona
Miałam dokładnie takie same obawy
Miałam dokładnie takie same obawy, ale odkąd Semko podrósł i Lorka nauczyła się z nim "obchodzić" jestem spokojna, że zachowa przy dziecku spokój i ostrożność. Kwestia wprawy I dziecko i psa uczyliśmy zawsze, że muszą być delikatne we wzajemnej relacji. I choć oboje bardzo się starają, Lorce lepiej się to udaje niż Małemu. Pies ma lepszą koordynację ruchową i ten fakt bura potrafi już uwzględnić w interakcji. Poza tym jest bosko cierpliwa, a kiedy ma dość, idzie pospać do swojej klateczki i to jest jej azyl.
Tak sobie myślę, że skoro przetestowałaś
Tak sobie myślę, że skoro przetestowałaś różne metody i nic, to pozostaje Ci się z tym ... pogodzić. Ludzi nie zmienisz. Skoro nawet nie pomaga mówienie, że pies jest w fazie nauki, to pozostaje zmienić miejsce spacerów -gdy nabierze oczekiwanych zachowań można spróbować z ludźmi i ich psami..... Ja ze swoimi psami przeszłam wszystkie etapy i nic... Próbowałam nawet z "chorobami" -skuteczne ale "niebezpieczne", gdy się mieszka w miejscu gdzie psiarze się znają -potrafią omijać szerokim łukiem, bo to "ten parchaty pies"..... A swoją drogą, lęk że obcy pies ugryzie, to niezła metoda nauki.... Bo przecież każdy pies może ugryźć...
poczekaj jeszcze chwilę
Makota poczekaj jeszcze chwilę, a potem będziesz mogła ćwiczyć do upadłego w naszym małym parku Na widok Czesia-mordercy wszystkie pańcie z niuniusiami (te, które twierdzą, że Lorka morduje Nitkę na dzień dobry ) będą przed Wami uciekać Potem na placu boju zostaną już tylko właściciele z którymi się dogadasz .
czyli hartkory
-czyli hartkory
Raczej normalni psiarze
Raczej normalni psiarze, którzy nie interpretują jako chęci mordu dotknięcia W ZABAWIE jednego psa przez drugiego w szyję.
Haha, pewnie właśnie tak będzie
Haha, pewnie właśnie tak będzie