2004.06.04 - Europejska Wystawa Psów - Barcelona (SP)
Potem jeszcze przez jakiś czas powracał temat wyjazdu, ale po co jechać, jak się nie wystawia psów.... Wreszcie na tydzień przed wystawa zaczęło się: nastąpiła wymiana listów, ostatnie ustanowienia, nerwowe poszukiwania transportu do Barcelony. Jedziemy!
W środę w nocy na parking koło granicy podjechał bus VW Transporter, przywitaliśmy się z 2 Landseerami i Nowofundlandem i ich właścicielami, załadowaliśmy rzeczy i ruszamy!
Hiszpania powitała nas piękną pogodą, a Barcelona bałaganem na drodze i kłopotami ze znalezieniem dojazdu na teren wystawy. Dzięki temu zwiedziliśmy pobliskie wzgórza, podziwialiśmy tamtejsze tunele, zobaczyliśmy centrum miasta i rozbudowany system dróg. Ale co, nie było się co spieszyć, bo przecież wilczaki wchodziły na ring dopiero o 13:00... Wreszcie dotarliśmy na miejsce - i tu kłopot: brak miejsca na parkowanie. Rozwiązaniem okazał się podziemny parking, ale nawet tam nie znaleźliśmy przyjemnego chłodu. Teraz jak wejść na teren wystawy? Potwierdzenia zgłoszeń landseerów nie dotarły, a na bramce wejściowej nie szło się dogadać. Niemiecki? Nic. Francuski? Nic. Angielski? Nic. Żaden z bramkarzy, ani z ochrony nie był w stanie odpowiedzieć. Całe szczęście pokazano nam kierunek do kasy, gdzie trafiła się młoda osoba, która zrozumiała o co chodzi i wpuściła nas na teren wystawy.
Po załatwieniu formalności w biurze (tu były już osoby mowiące w jezyku innym niż hiszpański) mogliśmy wreszcie odetchnąć: kawa, zerknięcie do katalogu i przemarsz do ringu wilczaków.
Niestety lista psów rozwiała nasze nadzieje na bycie świadkami zaciętej walki o przecież tak ważny tytuł, jakim jest Zwyciężca Europy: nie dotarły żadne gwiazdy, ani jeden champion z krajów pochodzenia rasy - nie było ani jednego z bardziej znaczących psów czeskich, czy słowackich. Dodatkowo z 20 zgłoszonych psów przy ringu stawiło się jedynie 12. Więc nie dopisała nawet konkurencja. Ale to przecież nic nowego - takie są niestety minusy wystaw z dala od kraju pochodzenia rasy....
Sędziowania podjął się bardzo sympatyczny hiszpański sędzia Pascual Asensi Peinado. I trzeba powiedzieć, że przygotował się dobrze, choć raczej nie miał większego wyboru jeśli chodzi o przyznawanie tytułów. Sporego zamieszania narobił przy okazji hiszpański system oceny, który znacznie różni się od tego co znamy z naszych ringów - ciężko było się więc na początku połapać, kto i co... W Hiszpani nie przyznaje się CACów tak jak u nas CWC w każdej klasie, ale jedynie jeden tytuł na płeć (w walce o CACa nie mogą startować championy). Do porównania o CACIBa wchodziły osobniki z CACem i zwycięzca klasy championów.
Kolejne zamieszanie dotyczyło mojej własnej osoby - miałam być widzem, a niespodziewanie stałam się wystawcą jednego ze szczeniąt. Więc na ring wkroczyłam z szalejącym/wyjącym z radości młodym psiakiem z klasy szczeniąt, ubrana w bardzo profesjonalny strój handlerski - żółty T-shirt. Dobrze, że choć tematycznie dostosowany, bo reklamujący słowacki klub CzW. Całe szczeście piesek okazał się profesjonalista i mimo kłopotów z pokazaniem zębów zaprezentował się świetnie pokonując bardzo nieśmiałą konkurentkę z klasy szczeniąt-suczek i otrzymając miłe słowa oraz tytuł 'Esperanza Europea' (Europejska Nadzieja) i 'Najlepszy Junior'. Ah, szkoda, że szczeniaki nie wchodzą do porównania z dorosłymi psami, bo biorąc pod uwagę konkurencje mogliśmy wywalczyć o wiele więcej...
Następnie na pierwszy ogień poszły dwa psy z klasy pośredniej - ostatecznie wygrywa nieśmiały Miki Passo del Lupo - o bardzo delikatnej głowie, choć nadrabiający 'męskim' wzrostem. Za nim staje Nexus Titan van Rijneckerhof - psiak z holenderskiej hodowli prezentujący całkiem odmienny "francuski" typ wilczaka.
W championach jedynie Hever - pies poprawny, ale ciężko powiedzieć o nim "przyciągający uwagę": wysoki i mocny, ale zarazem mało wilczy, o cięższej, psiej głowie. Nie dojechał m.in. Arimminum Last Navarre - szkoda, bo wtedy ta wystawa nałeżałaby pewnie do niego.
Z porównania psów wychodzi zwycięsko mocniej zbudowany, bardziej 'męski' Hever. W tej stawce nie mogło być inaczej...to jemu przypada tytuł Zwycieżca Europy.
W suczkach jak zwykle o wiele lepiej: w klasie młodzieży dwie panienki. Ostatecznie sędzia stawia na mocną, szarą Arimminum Upstream, która dostaje jednocześnie tytuł Młodzieżowy Zwyciężca Europy. Tuż za nią staje świetnie zbudowana, zgrabna Queen of Dreams z Molu Es, która zwycięstwo kosztował brak sierści - niestety ciepły klimat okolic Porto spowodował, że miała na sobie jedynie lekką, letnią szate... Gdyby nie to, miałaby szanse zajść o wiele dalej.
W pośredniej bez tłoku - Ombra Passo del Lupo schodzi z oceną doskonałą.
W klasie otwartej wyjątkowo liczna konkurencja - trzy suczki. Na trzecie miejsce trafia Elys Passo del Lupo - tego dnia nie miała ochoty na prezentacje, ani bieg. Drugie dla jedynej suczki w słowackim typie, trochę zbyt nieśmiałej Alistair Wolf z Peronówki - niestety to koleżanka Queen of Dreams i tak samo bez sierści, więc bez szans z suczkami, które nadal mają jeszcze zimową szate. Pierwsze miejsce ponownie dla suczki najmocniejszej, o dłuższym formacie i bardziej psiej głowie - Dauny.
W klasie championów jedyna suczka - Nensy, której zdecydowanie wystawa nie przypadła do gustu. Mimo podkulonego ogona i braku chęci do prezentacji schodzi z oceną doskonałą.
Przychodzi czas na porównanie o CACa. Ze względu na budowe i charakter stawiamy na Ombrę. Sędzia decyduje inaczej i tytuł ten przyznaje cięższej i dłuższej Daunie.
Następne zaskoczenie jest jeszcze większe, bo tytuł Zwyciężcy Europy i CACIBa wygrywa (mimo wszystko) Nensy. Szkoda, bo niestety psiak z podwiniętym ogonem nie jest dobrą wizytówka rasy...
Do ostatecznego porównania na ring wchodzą Hever, Arimminum Upstream i Nensy. Biorąc pod uwagę charakter zdecydowanym faworytem była Upstream, która jako jedyna zachowywała się jak prawdziwy wilczak: pewna siebie i "na luzie". Jednak sędzia podstawił na 'pewniaka' z klasy championw ... BOBa dostał Hever.
Czy sędzia sędziował źle? W żadnym wypadku! Akurat zawsze uśmiechnięta, kulturalna osoba sędziego powodowała, że całe zamieszanie nie było tak dokuczliwe. Najzwyczajniej brakło konkurencji, gdzie można było wykazać się znajomością rasy; brakło konkurencji, gdzie role grało by porównywanie psów i wybór tego 'naj' byłby przedstawieniem umiejętności znajdowania tego najlepszego psa. Brakło tych "wilków", które widujemy w Czechach czy Słowacji: pewnych siebie, dumnych panów-psów, z wilczym pyskiem i tym "czymś" co powoduje, że na widok wilczaka zwiedzający mówią "o, wilk". W suczkach o wiele lepiej, ale całość popsuł wybór na Najlepsza Suke osobnika strachliwego... Tak więc po sędziowaniu czuło się pewien niedosyt, że mogło być lepiej, że szkoda, iż tak mało dobrych psów jeździ na wystawy, co by powodowało podniesienie rangi takiego zwycięstwa, co dodałoby splendoru takiemu tytułowi jakim jest Zwyciężca Europy... Ale to nie wina organizatorów czy sędziego, a hodowców i właścicieli CzW, którzy sobie Barcelone 'odpuścili'... tak jak my...
Ponieważ sędziowanie przebiegło w ekspresowym tempie nie było szansy na zapisanie wyników. Gdy po ocenie CzW zgłosiłam się do ringu sekretarz powitał mnie szeroko otwartymi oczami "Jak to chce pani spisać wyniki?". Nie pozostało nic innego jak wykorzystać międzynarodową współprace właścicieli wilczaków i dzięki włoskim wystawcom skompletować wyniki wystawy. OK, teraz tylko pozostało oczekiwanie na finały.
W międzyczasie zwiedziliśmy wystawe, zerknęliśmy na sędziowanie w innych ringach, spotkaliśmy znajomych i zostało jeszcze sporo czasu na rozmowy z długo niewidzianymi właścicielami CzW z Portugalii. Finały rozpoczęły się niedługo potem, tzn miały się zacząć, ale w ringu na oczekiwaniach przygotowawczym spędzilismy prawie godzine. To było zdecydowanie za dużo na cierpliwość tak żywiołowego szczeniaka, jak Balrog. Tuż przed wejściem na ring główny zadecydował, że dość na dziś i zapadł w drzemkę. Rozespanie nie wpłynęło też pozytywnie na jego prezentacje - ale czego można wymagać od szczeniaka? I tak dobrze się spisał tego dnia.
Czekaliśmy jeszcze na występ najlepszego wilczaka - już w ringu przygotowawczym było widać, że nie jest dobrze. Psy CzW, szczególnie championy zaprawione w 'walkach' na ringach wystawowych to oazy spokoju i pewności siebie. Dla Hevera całe to zamieszanie było jednak zbyt przytłaczające, zwinął ogon pod siebie i widać było, że nie zobaczymy dumnego przebiegu na ringu głównym. Dopiero w takich momentach widać różnice między psami z krajów pochodzenia rasy, a krajami, które mają ograniczony kontakt z tym co się dzieje w wilczakowym świecie...i nie są to różnice w wyglądzie, ale także w innej selekcji jeśli chodzi o charakter....lub wychowanie.
W Barcelonie spędziliśmy nie tylko wieczór, ale jeszcze jeden dzień kibicując (doszła nam jeszcze jedna 'Europejska Nadzieja' dla landseera) i obserwując sędziowanie. Mieliśmy szanse widzieć w akcji nowofundlanda, który następnego dnia został Zwyciezca Wystawy (BIS) - to jeden z psów, które zasługuja na miano "urodzony zwyciężca". Po południu zaliczyliśmy jeszcze plaże i port. Mimo zmęczenia można uznać to za wspaniały, świetnie spędzony (dłuższy) weekend: Hiszpania to piękny kraj - przypominały o tym nie tylko zabytki, które widziało się na każdym kroku, ale sam teren wystawy i jej otoczenie (tuż koło pałacu). Ogromne wrażenie robiły w nocy podświetlane fontanny na Avinguda de la Reina Maria Cristina (tuż przy 'Firze', czyli halach wystawowych) i na stoku koło palacu i tętniące życiem miasto. Na zwiedzanie tego wszystkiego nie starczyłoby czasu nawet w tydzień. Ale przecież mówiłam, że do Barcelony nie jedzie się na kilka dnia...
Margo (Polska)
- Aby odpowidać zaloguj się lub utwórz konto
- 2409 odsłon
Odpowiedzi